Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik Mroczka.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trosze — czemu się nie dziwuję — zbliżenia do osoby króla jegomości. Alem i kwasu miał trochę, bo mi Bulski mój konia jednego spleczył, drugiego schodził i zatarł szkaradnie, żem go z błotem zmieszać musiał. Szkoda też przez jego niedbalstwo okazała się i w wozach, jak to zawsze bywa, gdzie cudze oko patrzy, a pańskie daleko. Alem, to wszystko przy pomocy bożej połatawszy, a z przyjacioły zażywszy chwil wesołych, o frasunku zapomniał. Drudzy go też w ciągnieniu, jeśli nie więcej, mieli.
A to muszę dodać, że nie wiem, czego mi towarzysze więcej zajrzeli, czy królewskich łask, czy mojego Pyladesa, kiedym go im okazywać zaczął, bom umyślnie na nim do chorągwi jechał. Był aplauz dla cisawego powszechny, gdyż jużem go był sobie sprzyjaźnił zupełnie, i stał mi za psa, takie sztuki umiał.
Dnia piątego augusti przybyli do króla posłowie, panowie znaczniejsi śląscy, z tem, że wszystko było w pogotowiu w ich kraju dla wojsk naszych i wozy pod piechotę spędzone. Dziewiątego poszły ordynanse, aby wojsko ruszało i poczęło zewsząd ciągnąć ku Śląskowi. Regiment kanclerza wielkiego szedł z Żywca i inne za nim.
Dziesiątego wielkie nabożeństwo i błogosławieństwo na zamku w kościele odbywało się, któremu i ja z całym dworem byłem przytomny.
Po mszy świętej uroczystej u grobu świętego Męczennika, nuncjusz papieski, Pallavicini, króla jegomości i wszystkich przytomnych benedyktował i ogłaszał wielkie przez Ojca świętego nadesłane odpusty nadzwyczajne dla rycerzy chrze-