Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 02.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żone w ziemię? Ziemia to hipoteka doskonała ale interes kiepski. Pięć procentów! co to jest! pięć procentów! Co to jest za lokata, kiedy ona dziś z papierów ma piętnaście! Cóż oni będą mieli dochodu? Piętnaście tysięcy talarów! Co to jest dla nich piętnaście tysięcy talarów? Co oni mogą z tego dać?
Baron zatrzymał się, hrabia zagryzał usta aż do krwi niemal.
— Ja jestem człowiek praktyczny, — rzekł Sauer, — niech pan popyta, że mnie tu wszyscy znają za praktycznego człowieka... Proszę wierzyć. Hrabina mama niechaj zostanie przy dzieciach, po co jej jeździć i tracić osobno... na małe potrzeby, mając wszystko w pałacu, czy to wiele na wsi się wydaje! Ah, tysiąc talarów to świat!! Co się tyczy pana hrabiego, my wiemy, że pan przywykł jeździć, że panu to do zdrowia potrzebne... Teraz wszystko tanieje... no! trzy tysiące talarów??
Popatrzał — hrabia słuchał z oczyma spuszczonemi w ziemię, nie mówiąc słowa, nie zdając się mieć ochoty odpowiadać.
— Z cudzej kieszeni mnie trudno szafować, — dodał Sauer, — no! a na prawdę niema z czego! Jeśli się interesa poprawią później, a majątek oczyści...
Hrabia jeszcze nie odpowiedział i głowę trzymał spuszczoną. Bankier nie wiedział co to ma znaczyć, ale nie śmiał być natrętnym. Począł palcami grać na stole i wpatrywać się w nie osłupiałym wzrokiem.
Panowało milczenie przykre. Nagle hrabia wstał, wyprostował się, głowa do góry i rzekł sucho:
— Cóż robić! co robić?
Napróżno Sauer starał się jakąś obojętną zawią-