Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy jeszcze były? Bernardyni odpowiedzieli, że się o nie nikt nie zgłaszał.
Doszło do Księcia, iż go stary Wojżbun pozywał przed trybunał Boży i przeklinał na bezdzietność; z początku jeszcze nie brał tego tak do serca, potem coraz więcej. Po pierwszem ożenieniu Księcia, które się nie powiodło, jak wiadomo, począł Wojżbunównę przypominać i przed swoimi zaręczał, że mu ona z pamięci nigdy na chwilę nie wychodziła. Sam będąc z poufałymi, często wzdychał i powtarzał:
— Nie ma dla mnie, nie było i nie będzie kobiety jak ta jedna. Małom ją widział, krótko znałem, a w sercu mi się zapisała, iż jej wyrugować nie mogę.
W ciągu następnych lat znacznie się Książę ustatkował i spoważniał, hulanki w Nieświeżu coraz były rzadsze.
Zdawało się, że czas zatrze wspomnienie tej nieszczęśliwej godziny, lecz wszyscy to zważali, iż księciu się tęskniło bez żony, a amory mu wszelkie tylko dysgust sprawiały.
W Rabce Czerwonej przez lat kilka nikogo nie było oprócz dzierżawcy, który ją na nowo odbudowywał. Później dowiedzieliśmy się, iż Wojski z córką powrócił na wieś. Księciu także zaraz o tem doniesiono. Żyli Wojżbunowie tak zamknięci, iż Wojski stary, który się już ledwie włóczył o kiju, umyślnie za dworem małą kapliczkę w brzezince pobudować kazał, ażeby do kościoła jeździć nie potrzebował. W domu u siebie żywego ducha nie przyjmowali, sami też ani za wrota nie wychodzili. Nikt ich nie widywał, oprócz włościan i jednego oficjalisty. O pannie mówiono tylko, iż jak wdziała żałobę zaraz po wypadku, tak jej już nie zrzuciła i nosiła się zawsze czarno a w kirze, w sukni jakby zakonnej, z paciorkami u pasa. Tego co opowiem, sam też świadkiem byłem, nie od ludzim się dowiedział — ciągnął dalej Wiśniowski — więc mogę poprzysiądz sumiennie, iż tak było a nie inaczej. Może gdyby mi to kto mówił, nie spełnabym