Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słota jesienna jak na złość się uparła; choć koni cugowych osiem było najlepszych w kolebce, musieliśmy się wlec noga za nogą. Nie bez tego żeby w błocku i po tych naszych wertepach powóz się nie przechylał, choć go hajduki ciągle podtrzymywały a niekiedy, można powiedzieć, na plecach prawie niosły. Dawało się to czuć księciu, stękał.
— Teraz bo i drogi, jak ludzie, w niwecz się popsuły — mruczał — nigdy takich nie bywało.
Wieczorem, tylkośmy na plebanii stanęli, zaraz z księdzem się przywitawszy, do łóżka poszedł.
W łóżku jadł, pacierze leżąc mówił (na co dyspensę miał) i wkrótce się zdrzemnął. Sen był znowu niespokojny.
Takeśmy dojechali, mutatis mutandis, a raczej dowlekliśmy się, do Sławatycz nad Bugiem. Smutniejszego nic w świecie nie znam, nad ten kąt dóbr książęcych; choć to nadbużny, sławny kraj — ale, Bogiem a prawdą, pustynia, odludzie, tylko lasy a lasy sosnowe a błoto kępiaste, albo piachy. Piaskuby tu stało na wszystkie kancellarje w świecie; ale niech Bóg uchowa, żeby ich tak wiele być miało, bo z tego pisania kancelaryjnego, obraza Bozka, krzywda ludzka i ogłupienie skrybentów.
Dwór na ekonomii stary, drewniany, zawczasu był oporządzony, wyszorowany, wykadzony, tatarakiem wysypany, pozawieszany i powyściełany jak można najlepiej.
Książę zajmował izbę ogromną, ciepłą, zaciszną, bośmy Stanowniczego mieli Bohuszewicza, który umiał z niczego pałac wystroić. Panie świeć nad jego duszą, bo mu się już zmarło, gdy to piszę.
Pochowali go w Słucku.
Książę dobiwszy się do Sławatycz, znużonym się uczuł i zapowiedział, że kilka dni tu spocznie; choć niewiele mil było do Białej.
Bohuszewicz przodem pojechał na zamek, ażeby tam wszystko stało w pogotowiu; ale o tośmy oba-