Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słychać było. Wtem znowu szmer doszedł mych uszu. Książę po cichu mówił sam do siebie; zrazu było to tylko mruczenie spieszne, niewyraźne, lecz powoli mowa coraz się dobitniejszą stawała.
— Znowuście przyszli! Skruchy żądacie! Winienem, winienem, wina moja, wielka wina, przedziadowie, ojcowie, pobożny biskupie Jałmużniku, i ty Jerzy, purpuracie rzymski, świętobliwy panie, i ty książę Kanclerzu i wy wszyscy, coście mnie na świecie poprzedzili, mea culpa! Spowiadam się przed wami... życie było grzeszne, alem się panie kochanku, urodził pod słotą.. po błocie iść a nie zawalać się, to chyba anielska rzecz; jam skrzydeł nie miał i brnąłem po kostki, Mea culpa! Miecznik najwięcej nagrzeszył a Wojewoda długo za niego pokutował. Na świecie odbyłem ciężką za grzechy karę...
Zapłaciłem za wszystko z nawiązką: groszem, krwią, łzami, tułactwem, biedą, panie kochanku. Wszak po barskiej dosyćżem na tragedyą patrzał co nas rozćwiartowała, a tego mi nie liczycie? Radziwiłł musiał się potem kłaniać ekonomczukowi i w rękę go całować, panie kochanku, a Czartoryskich do piersi przyciskać! Co roku potem szły klęski i upokorzenia. W porę oślepłem, aby nie patrzeć na resztę, panie kochanku...
Robiłem co mogłem! W Albie mi morza nie dali dokończyć; teraz wyschnie i wiuny w nim, piskorze będą mieszkały. Z pułkiem też nie wiem co się stanie... Kto wie co z samemi Radziwiłłami? Już to bieda gdy pień uschnie a od korzeni puszczą odrośle, bo te zawsze karłowate, panie kochanku...
W Naliborskiej puszczy z niedźwiedzi zejdzie na krety. Kto wie co z Hieronymowskiego bębna wyrośnie... Mnie Wiśniowiecka rodziła, a jego jakaś Taxica... inna krew... Jam niedźwiedzie do karety zaprzęgał, on chyba kozy do wózka dobierze... może osły? Wnuki goowe chodzić piechotą, panie kochanku.