Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka otworzyła, taciem ja ją potém zamknął, chociażem nie odmykał. I mimo ciemności widziałem jednak, że to był zupełnie alter ego, drugi ja, takusienki.
— W głowie mu się pomięszało — rzekł Barbier, pijmy tym czasem. I kubki naléwał, a potém rzekł do Brożka.
— Rozpatrz no się WMość, czyś tylko nie był wówczas pijany.
— Na Świętą Trójcę WMości przysięgnę, żem w gębie nic nie miał — rzekł Brożek ręce krzyżując. Byłem przytomny, jak teraz jestem i widziałem to oczyma własnémi.
— Dziwna rzecz — przerwał Burczak, ale najdziwniejsza, że ten duch furtkę otworzył, bez klucza — Bo klucz był u WMości.
— Jak Bóg Bogiem prawda, że furtkę otworzył i w moich oczach nią wyszedł.
Wszyscy umilkli.
— A gdzieżeś się dziś tak długo bawił, spytał P. Barbier — Przecież to wczoraj się działo.
— Chodziłem się modlić — odpowiedział Brożek wzdychając, modlić się do Najświęt-