Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku wygodzie podróżnych. Najpospolitszym znakiem wszelakiéj karczmy, szynku i gospody, bywała wiecha zielonéj sosniny, powiewająca na dachu lub we drzwiach. W gospodach były garkuchnie, były i osobno na ulicy Skopowéj i innych, lepsze i gorsze, pospolicie jednak ubodzy tylko w nich jedli, szlachta cokolwiek zamożniejsza, w owym wieku powszechnej gościnności, nie trudziła się stołem, któren był dla niéj w każdym domu znajomym zawsze nakryty. Miejscami schadzki publicznéj były także łaźnie, najporządniejszą z nich utrzymywało miasto. Przedawano w łaźniach trunki; tuż mieszkiwał balwierz, w którego oknie błyszczały talerzyki mosiężne. — Do niego schodzono się na gawędki, golenie głowy i bród.

Rzemieślnicy i inni, wywieszali miasto znaków, narzędzia swojego rzemiosła lub wyroby, krawiec nożyce, szewc bóty, stolarz trumnę maleńką i t. p. Szynki i wiechy najgęstsze były w mieście, i co dwa domy prawie natrafiało się na zieloną gałąź. Mniéj