Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Po kilku ludzi.
— Cóż to za jedni? dowiedziałeś się?
— Nie byłbym się mógł dowiedziéć, bo nie było sposobu wkraść się do kamienicy, rzekł Tomiło, ale szczęściem któś tam już poźno w noc wysłał dworzanina po wino i z tegom dopiéro dobadał.
— Cóżeś wybadał?
— Nic zaiste ważnego, odpowiedział Tomiło, to tylko że przybyli: P. Barbier jakiś Francuz, który mówią, jakem się dziś dowiedział, służył w wyprawach około fortec i obozów, i drugi P. Stanisław z zagranicy, wychowaniec Starosty, który był wysyłany dla nauki sztuki wojennéj.
— Myślą się już w kamienicy fortyfikować, krzyknął Xiąże Janusz — ale zjedzą djabła papiści, lojoliści przeklęci! Gdyby wysoka była jak wieże ich Kościołów, jeszcze jéj dostaniemy, choćby przyszło miasto zburzyć — i — Tu uderzył pięścią w stół aż kubek z poléwką wywrócił i wstał Xiąże Janusz.
— Cóż więcéj? Nie starałeś się przekupić tego dworzanina?