Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Takie jak i wy! Toż to wasi krewni! — dodał Moszko.
— Żydzie, wara mi ich tak nazywać! To chamy nie kniazie! Tacy my krewni jak ty. Pewniej do waszej, niż do mojej krwi należą. Ale dokądże to pojechali?
— A! dokąd! jużciż musicie wiedzieć! do Łucka.
— Gdzie mają nocować?
— Zapewnie w Rożyszczach!
Hołub zdawał się rachować, i wprowadził konia do stajni. — Dopędzę ich i przegonię, rano wstawszy, — rzekł do siebie. — Dobra nasza! Zobaczemy czy nie do Hrynicza jadą nasze poczciwe imię kupować. Toby i dobrze było! Wczasbym tam był dla przebicia targu!
Rozsiodławszy bułanego i zarzuciwszy mu siana wiązkę, starzec wszedł do izby i siadł dumając za stołem. Noc już była, gdy Dymitr nadjechał na karuszku pana Wydżgi, a po pierwszem odezwaniu się, ojciec go się domyślił.
— A ty tu z czem? — spytał żywo.
— Ja? Eufrozyna zmusiła mnie za tobą ojcze jechać, a że sam widziałem tego potrzebę, nie dałem się długo namawiać. Wydżga mi konia dał.
— Bez potrzeby Dymitry! bez potrzeby! ja sobie i sam radę dam. Ale kiedy się już stało i dwie mile zrobiłeś, możesz i lepiej mi się przysłużyć. Tylko co przejechali tędy do Łucka nasi Chołupscy!
— Oni!
— Pewnie do Hrynicza. Wiesz co! koń świeży, ruszaj w trop za niemi i nie spuszczaj z oka. Jutro rano i ja się przystawię do Łucka. Tymczasem patrzaj czy się nie powąchają z Hryniczem.
— Jadę więc, — odparł biorąc za czapkę Dymitr.
— Tak! tak, ruszaj! Ale im w oczy nie zazieraj! z daleka patrzaj tylko, nie przysuwając się. Gdy potrzeba będzie działać, i ja nadjadę. Aby świt ruszę ztąd. Oni mieli nocować nie daleko, w Rożyszczach. Dopędzisz ich na noclegu, a potem z daleka, ale trop w trop zwłaszcza w Łucku.