Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drzwiami w głęboką fosę wszedłszy, z niej od murów na obóz nieprzyjacielski pod wodzą Stefana Zamojskiego miecznika sieradzkiego, wypadli. Najprzód pobili kamieniarzy na drodze kuciem miny zajętych, dalej zagwoździli dział dwa. Potem z krzykiem puścili się za Szwedem aż ku drodze, od miasteczka do wsi wiodącej, bijąc i siekąc co napadli.
Około stu jazdy ruszyli przeciw wycieczce, ale działami z murów odparci, odstąpić musieli. Strzelano do nich póty, aż uszli w pole pod miasteczko. Nasi z łupem, jednego tylko straciwszy, powrócili szczęśliwie.
Spoczął potem dni kilka nieprzyjaciel i nie sypał szańców; pobitych, mianowicie znaczniejszych, wywieziono pogrzebać do Krzepic. Może też i dla postrachu jaki ogarniał powoli Szwedów, wstrzymano szturm; zaczęto inaczej się z obozowiskiem rozkładać. Wieść chodziła, że gdy niedawno jenerał siedział u stołu ze swemi, ku wieczorowi kula armatnia na jego namiot wymierzona, padłszy z rogu, rozprószyła zebranych, wywróciła stół zastawiony, i tak ich wylękła, że Miller swój namiot zaraz w inne miejsce przeniósł.
Trzeciego dnia potem, ukazały się z daleka idące z Krakowa wozy z prochami i bronią różną. Chciano ku nim strzelać lub odciąć je, ale nadchodząca noc nie dozwoliła.
W klasztorze nowe strachy powiększone przez szlachtę znużoną oblężeniem i namawiającą nieustannie zakonników do poddania. Zgromadzenie skutkiem tych ciągłych nalegań rozerwane było, podzielone w zdaniach i niepewne, co mu czynić należało. Potęga nieprzyjaciela, brak wszelkiej pomocy, bojaźń wściekłości Szwedów, ich upór w dobywaniu, postrach o święte miejsce i obrzędy, nakłaniały do kapitulacji. Mówili już sami niektórzy ze zgromadzenia.
— Nie przystoi zakonnikowi, duchownemu, co się świata wyrzekł, przelewać krew i walczyć. Cóż gdy dla braku żywności przyjdzie się poddać? Nie lepiejże wcześnie wyjednać warunki lepsze? — Starsi tylko i