Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowi duszę zapisali, ale że Bóg ręką swą karał ich za grzechy.
Stratą kilku starszyzny osłabiony Szwed, od zachodu ku wschodniej obrócił się stronie. Ale tu z mnóstwa strzałów, jedna tylko kula, jednego Jana dosięgła. Miller zaś stracił jednego ze znaczniejszych dowódzców, zabitego w namiocie własnym, tak, że waląc się upadł na niego.
W klasztorze, zwłaszcza szlachta, widać poczęła się lękać szturmu i zdobycia, bo dwaj jacyś z familjami, prosili Millera, aby uchodząc z twierdzy, pod jego opieką pozostać mogli. Jeden z nich miał z sobą dwie siostry zakonnice, drugi żonę i synka.
Bardzo trafnie i przezornie postąpił sobie Kordecki, iż szlachcie tej wynijść nie dozwolił, obawiając się, aby przez to postrach i rozgłos o bliskiem poddaniu się nie rozszerzył. Miller, który wprzód jeszcze mówił szlachcie, iż zakonnicy ich nie puszczą, teraz dodał:
— A co? nie mówiłżem, iż te mnichy na to się nie zgodzą?
Tych dni ciągle nacierano mocno i naglono o kapitulacją, kilku zabitych postrach szlachty i załogi zwiększył, przybory do szturmu grozić się zdawały. Trwoga była powszechna, jeden Kordecki nie upadł na duchu. Zakonnicy jego nawet obawiać się poczęli, znużeni nieustanną pracą, do której nie byli zwykli, niepokojeni wieściami o zwycięztwach Szwedów po kraju.
— Taka widać, wola jest Boża, — mówili zakonnicy, — my jedni pozostaliśmy, nie złamiemy losu. Po co się opierać, gdy wiarę, obrzędy i majętności nam zapewniają?
Na zgromadzeniu zakonników, odzywały się tu i owdzie takie głosy, wprzódy widać umówione; a straszniejszem od nich było, głuche milczenie na zapytania Kordeckiego, spuszczone głowy, znużone wejrzenia. Wymownie, z zapałem powstał bohaterski przeor na słabych, wlał ducha i odtrącił myśl poddania różnowiercom miejsca świętego. On jeden zachował przytomność, odwagę i nadzieję czerpaną w wierze, więcej Bogu, niż