Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Gwido.

Królową? Dla czegoż! Cóż to jest? Jakto? Widziałem ją dziś rano, wówczas kiedy ty i wszyscy.

Przemysław.

Myślałem, że w niebytności królewskiej...

Gwido (obruszając się).

Podobna potwarz!

Przemysław (zimno).

Alboż to grzechem widzieć królowę?

Gwido.

Tak, lecz ty co innego myślisz. — Ofiarowałeś mi przyjaźń, dowiedź jej, powiedz mi imię tego psa, tego podłego zwierzęcia, który śmie niegodziwemi domysły kalać królowę; powiedz mi, abym wydarł język plugawy i rzucił krukom na pastwę; — powiedz, proszę cię, wymagam tego, powiedz!

Przemysław.

A! czegoż się tak unosisz? Nikt mi nic nie mówił, nikt się niczego nie domyślał; twój gniew tylko mógłby najgorsze podejrzenia zrodzić w każdym, prócz mnie.

Gwido.

Czyż się oburzyć na potwarz nie wolno?

Przemysław.

Na potwarz! Lecz cóżem ci złego powiedział; pytałem tylko, czyś widział królowę? Jest-że w tem co złego! ja i wszyscy dworscy, widujem ją sto razy. Hrabio, twoja prędka obraźliwość jest złym znakiem.

Gwido (pomięszany).

Jakto? miałżebym?

Przemysław.

Odkryłeś przypadkiem swoją tajemnicę.