Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Ks. Jan.

Na co? To, co mamy mówić, jest-że tak niebezpiecznem?

Przemysław.

Jak to? Nie rozumiem was, przyczyna smutku królowej, gdyby była wiadoma.

Ks. Jan.

Jest wiadoma.

Przemysław.

Gdyby się rozniosła, rozgłosiła, gdyby doszła do króla.

Ks. Jan.

Król, będąc jej przyczyną, spodziewam się, że wie o niej. A jeśli się jej nie domyśla, — a! mam jeszcze iskrę nadziei!

Przemysław.

Cóż to jest? o czem to mówicie? To coś innego, niżeli sądziłem. Ojcze, ja nie rozumiem.

Ks. Jan.

Tak! Ty nie wiesz zapewnie, że król kocha twoją siostrę; że miłość, jaką miał dla królowej, gaśnie codzień; że ty, że wszyscy zausznicy, podsycacie te miłostki zgubne dla ciebie, dla niej. Ty nie wiesz, że chcesz ją widzieć na tronie. Na Boga! zkąd-że to zuchwalstwo, ta myśl świętokradzka! Ty nie wiesz o niczem Przemysławie! Spytaj się swego sumienia, ono ci o tem lepiej niż ja powie. Jeśli postał kiedy jaki smutek na twarzach otaczających ciebie, nie byłżeś ty zawsze choć tysiączną cząstką w przyczynie tego smutku! A nic nie wiesz! a każdego się lękasz! Spojrzyj w siebie i popraw siebie. Jako poradnik i poufały króla, dźwigasz już pół korony i połowę za nią odpowiedzialności przed Bogiem. Władza jaką masz nad umysłem