Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trudnościami. Dopełniono wykupna częścią w Bakczysaraju, częścią (większą) w Konstantynopolu, w miesiącach wrześniu, październiku, listopadzie roku 1727, przez księdza Józefa od N. Marji Panny i towarzysza ks. Sebastjana od Narodzenia N. P., wykupiono sześćdziesiąt kilka osób, ale nie bez największych trudności. Trzy razy rozpoczynano drogę, w której klęsk, przypadków, trudności i przeszkód doznano niemało. Pierwszy raz wyjechawszy około Chocima trzy miesiące przesiedzić musieli dla dżumy w całym Krymie panującej, i powrócili bez skutku. Powtórnie tedy wyjechawszy, dla rozruchów i zamieszek w Budżaku i Krymie, znowu zmuszeni byli wstrzymać się. Nareszcie, gdy z sejmu grodzieńskiego posłem do hana tatarskiego wyprawiony p. Adam Rostkowski starosta wiski, przyłączyli się do niego i księża Trynitarze. Do Bakczysaraju przybywszy, z niemałą trudnością uzyskali księża redemptorowie firman i wykupili tylko dziesięciu niewolników, a tu dowiedziawszy się o większej liczbie nieszczęśliwych w Konstantynopolu, zaraz tam się puścili. Ale w drodze, ile niebezpieczeństw i trudności! P. Pajewski siostrzeniec księdza zabity, tłómacz wierny i przychylny śmiertelnie ranny, niewolnicy wykupieni znowu odebrani księżom. Nareszcie w Benderze nad Dniestrem uprosiwszy, a raczej zapłaciwszy za powtórne wydanie sobie niewolników, z przydanym od baszy konwojem wrócili Trynitarze do Polski. Dawny zwyczaj prezentacji w kościołach, tak piękny i wspaniały, już był ustał, niewolników prezentowano tylko przy manifeście w najbliższym grodzie, jak teraz w trembowelskim; wyprawa ta jedenasta, z innemi kosztami, wyniosła przeszło siednadziesiąt tysięcy złotych.
Między innemi znajdujemy tu w spisie Antoniego niejakiego, sześćdziesiąt-letniego starca, który tak młodo był pojmany, że nazwiska swego nie pamiętał, a jednak, mimo wieku, zapłacono zań 816 złotych. Inni po czterdzieści i więcej lat na galerach w Konstantynopolu przebyli, teraz wracali znowu do zapomnianego w nadziejach, ale nigdy w sercu, — kraju. Wyobraźcie