Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W kartkach z podróży zapisałem część tego com doznał na widok zupełnie dla mnie nowego świata.
Ogólne wrażenie, z winy zapewne własnéj — nie odpowiadało nadziejom. Znajdowałem wszystko mniejszém, mniéj świetném, — niż wyobrażałem sobie. Wyobraźnia pracowała nad obrazami wyrytemi w głębi duszy, nadawała im rozmiary wielkie, nakładała barwami świetnemi, — porównanie rzeczywistości wszędzie prawie dawało w rezultacie — zawód.
Nie śmiałem się przyznać do tego — milczałem... Nadzwyczaj rzadko i tylko w dziełach sztuki nieznanych trafiało się znaleźć coś przerastającego oczekiwanie.
Włochy jako kraj — pomimo wielu stron ujemnych — zachwycały mnie... Nie była to Italia dzisiejsza — ale owa rozerwana na sztuki, o któréj zjednoczeniu w r. 1858-ym nikt nie marzył. Rzym za Piusa IX-go, Neapol za króla ostatniego, Wenecya austryacka, Florencya pod swym arcyksięciem, małe księztwa ze swymi udzielnymi panami, monetami, granicami... wyglądały inaczéj niż dzisiaj.
Wspanialéj i więcéj obiecująco na przyszłość przedstawia się Italia dzisiaj, lecz że daleko oryginalniejszą była w r. 1858-ym, nikt nie zaprzeczy. Rzymu szczególniéj do dzisiejszego porównać nie można...
Przerznąłem się przez część Austryi, Włochy, potém Francyą, Belgią i Niemcy, — a gdy je przypominam sobie, jakiemi były, a jakiemi dziś są, zdaje się, że nie dwadzieścia sześć lat, to jest ćwierć wieku dzieli mnie od tych czasów, ale — przestrzeń daleko znaczniejsza, liczba lat dwakroć większa...
Przewrót, jaki się dokonał w organizmie Europy, w jéj polityce, jest niczém w stosunku do nie-