Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ry kobryńskie, nawet w okolicach Romanowa, Włodawy, Białéj i Wicznic!
W całéj Europie ledwie się gdzie uchował dziki, stary las... We Włoszech pamiętam tylko jeden, który, jadąc do Terni przebywałem, oraz pinie pod Rawenną... Schwarzwald, z samych prawie świérków złożony — jednostajny, smutny i nie piękny...
A! drzewa! drzewa! Możeż być co nad nie piękniejszego? Czém to ziemia być musiała naówczas, gdy ich nie trzebiono i nie wyniszczano? Do nich tęskni się zawsze, gdy się je raz ukochało. Kochanowski już skarżył się w „Satyrze“ na okrutne wypalanie i wyrąbywanie lasów. Od tego czasu nieopatrzności naszéj, obszary całe, mil seciny padły ofiarą.
Patrzymy ze zdumieniem na stare pnie olbrzymie, jakim podobnych ludzie już nie zobaczą. Na ziemi, jak w polu, następuje płodozmian: po olbrzymach — karły. Zniszczyć las niezmiernie łatwo, a doczekać się go — niepodobna.
Uczony leśnik, powracający z Tarentu, obrachowuje, że zbyt długo trzymać drzewo nie opłaci się, a dla miłości jego, któż dziś pielęgnować je zechce?
Kraj bezleśny, najżyzniejszy nawet, trąci zawsze pustynią.
W Romanowie samym, oprócz Sapieżyńskich jodeł ogromnych, lipy, kasztany, olchy, klony, topole, na ziemi wodą przesiąkłéj rosły z nadzwyczajną siłą, wspaniale rozkładając konary. A pięły się do góry, ku słońcu z tych dolin, tak szybko jak nigdzie.
Winniśmy to może wspomnieniom nie naszym, prastarych czasów, które młody mózg przynosi z kolebki: że lasy się nam domem wydają, że mieszkanie w nich, dla wielu jest warunkiem, jeźli nie życia, to szczęścia. Dawniéj cała Polska, o ile ją sobie na podstawie starych podań odtworzyć możemy, była niemal jedną puszczą, poprzecinaną małemi polankami. Dopiéro w XIII-ym — XIV-ym wieku więcéj roli karczować i wydzierać zaczęło...