Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Linie i kształty liści i kwiatów mogłyby dziesięć, sto i tysiąc razy więcéj dostarczyć nad to, co od nich nieśmiało zapożyczyła sztuka...
Od epoki twórczéj, w któréj powstał opleciony przypadkiem liśćmi akantu nagłówek kolumny, nikt się już nie ważył ani tych liści przemienić i odświeżyć, ani innemi gdzieś coś przystroić, choć pod stopami ma najfantastyczniejsze i najdoskonaléj do ornamentacyj nadające się kształty...
Na téj ścieżynce, po któréj codzień prawie chodzę, w ogródku, do którego przez płot zajrzéć mi wolno — choć roślinność uboga, jednak gdy się jéj przypatrzy, znajdą się śliczne rzeczy.
Te same liście, ustawione trochę inaczéj, dają znowu rysunek odmiennego charakteru. Stosunek części zupełnie go przeistacza.
Liście te i kwiaty, tak pod względem kształtów, jak barwy, nie bez pewnéj przyczyny i celu są takiemi, a nie innemi. W naturze nic nie jest dziełem przypadku. Musimy tedy powiedziéć sobie, jak my to wielu jeszcze rzeczy nie rozumiemy.
Jestem przekonany, że te misterne wykrawania liści są wynikłością jakiéjś potrzeby, służą do czegoś — nie dla naszych oczu tylko.
Napróżno umysł się sili, aby wpaść choćby na trop tego, co rodzi kształty, co je zabarwia — trudno to sobie wytłumaczyć. Nikt mi nie wmówi, ażeby tępo lub ostro wycięty liść nie miał ważnych powodów być tępym albo ostrym. Nie przez dziwactwo i dla fantazyi natura go takim a nie innym utworzyła.
Pominąwszy to — najlepszym dowodem ociężałości ludzkiéj jest tysiącletnie powtarzanie ornamentacyi w budownictwie. Od czasów greckich, mało co kształtów naturze odkradli nie budowni-