Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
J. I. KRASZEWSKI.

WSPOMNIENIA I FANTAZYE.

(Ciąg dalszy).

Naostatek wśród téj szlachty, gdy majątkowe położenie dozwala, znajdujemy apostatów, przechodzących także do obozu kosmopolitycznego, którego cechą jest, że go sprawy najbliższe mniéj obchodzą. Ale są to tylko wyjątki. Powtórzmy, że ta butna, warcholąca szlachta nasza zawsze się odznaczała ofiarnością, chętna i skłonna była do wyrzekania się służących jéj przywilejów.
W czasie wielkiéj rewolucyi, co było Polaków w Paryżu, popalili swe genealogie i legitymacye. Gdy przyszło późniéj do zrzeczenia się własności części ziemi posiadanéj na korzyść włościan — mało kto syknął, a wielu nie żądając indeminizacyi, śpieszyło z bezwarunkową ofiarą.
Tak szlachetnych popędów, jak u nas, trudno znaleźć w inném społeczeństwie. Ciężkie nawet następstwa nieopatrzności wcale nie zmieniły tego naszego charakteru — dzięki Bogu.

Dwadzieścia lat spędzić wśród kraju, nie wchodząc z nim w żadne ściślejsze stosunki, zawsze pozostając gościem, zdaje się rzeczą prawie nie-