Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziwne przeznaczenie wydziedziczonych i wydziedziczanych, pozostawiających na straconéj ziemi mogiły, poznaczone imionami umarłych — tylko mogiły...

Rzecz godna zastanowienia, że krytyka dzieł poetycznych, utworów artystycznych, wszystkiego, co jest owocem twórczości ducha ludzkiego, nie umie nigdy rozróżnić, co autor włożył w nie rozmyślnie, z dobrą wolą swą, a co wyszło mimowolnie, urodziło się z natchnienia.
Mnożą się komentarze i wykłady, przypisujące poetom rozmaite filozoficznie obmyślane plany, wyrachowane warunki, naśladownictwa pewne dobrowolne... dążności, cele, których oni wcale nie mieli.
Najlepszym tego dowodem, że dwie i trzy teorye różne przypadają tak do dzieła, jakby w istocie genezę jego odgadły.
Niektóre krytyki bywają tak zręczne, tak się zdają prawdopodobnemi, jak gdyby istotnie sędzia wniknął w głąb twórczéj duszy i podsłuchał rzecz w chwili narodzin...
Tymczasem zkądinąd wiemy, iż w chwili tworzenia poeta nie zdawał sobie wcale sprawy z tego, co mu przyniosło natchnienie. Porwany niém, nie panował nad sobą. Co najwznioślejszém jest w dziełach ludzkich, nie weszło do nich rachubą, rozwagą, ale tchnieniem z góry, bezwiednie. Upokarza to może, ale niemniéj jest prawdą. Twórczość pozostaje tajemnicą nawet dla tych, którzy są nią obdarzeni...
Są chwile w życiu, gdy silę twórczą powołuje się napróżno. Nawiedziła wczoraj, odbiega dzisiaj, przymusić jéj nie można. Żadna przemoc, ani żaden sztuczny podbudzający środek jéj nie przywróci, gdy odeszła...
Czytamy całe wykłady poematów i ich genezy tak trafne, tak osnute logicznie, iż chce się je przyjąć za ostateczne rozwiązanie. Tymczasem