Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szło, lub choćby dla uspokojenia mnie, przywlec się znowu.
Duszna komórka moja po powrocie wydała mi się ciaśniejszą, powietrze cięższe, nędza moja więcéj doskwierającą.
Nie trzeba nadto wspomnień rozbudzać...”
„29 lipca.
Położenie staje się coraz nieznośniejszém, potrzeba myśleć o jakiéjś zmianie. W mieścinie téj jestem nieustannie narażony. Gdybym najskromniejsze jakieś zatrudnienie znalazł gdzie niedaleko na wsi, przeniósłbym się chętnie.
Wczoraj pan naczelnik, któremu chętnie posługuję, nie przyjmując od niego żadnego za to wynagrodzenia, czuł się w obowiązku zapłacenia mi grzecznością. Nie mogłem odmówić zaproszenia na herbatę, w tém przekonaniu że będziemy sami. Włożyłem najlepsze suknie i poszedłem.
Zastałem go wistocie odpoczywającego po nużącym objeździe powiatu, w dobrém usposobieniu i samym. Niepotrzebując się przede mną kryć z niczém, satyrycznie i złośliwie opisywał przyjęcia jakich doznał.
Podano herbatę, gdy służący oznajmił pana Bolesława.
Usłyszawszy to nazwisko porwałem za czap-