Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie formalności i Petrowicz wszedł pierwszy z papierami; a dopiero po podpisaniu ich, stary się upomniał o Karola.
Słuchał go ciekawie przez dzień cały, a choć mu niedawano się męczyć mówieniem, niezwykłe zajęcie, natężenie uwagi, wrażenia jakich doznał, zmusiły starego wieczorem pożegnać synowca, potrzebował spoczynku...
Pobłogosławił go ze łzami — i raz jeszcze powtórzył:
— Pamiętaj, żeby się to nie zmarnowało.
Umówioném było, że Karol, gdy starzec odpocznie cokolwiek, miał tu z córką i Bolkiem przyjechać do niego. Inaczéj jednak los zrządził.
We dwa dni po powrocie do Pustelni, nadbiegł od Petrowicza posłaniec oznajmujący, że staruszek nazajutrz po wyjeździe ich z Przyrowa życie zakończył, bez boleści, bez konania, we śnie spokojnym. Zrana znaleziono go ostygłym, z rękami złożonemi na piersiach.






W miesiąc potem w Pustelni nie było nikogo, Karol uznał niemożliwém mieszkać tu dłużéj, i za zgodą państwa Bolesławowstwa wyjechał do Warszawy. Miano mu tam odwieźć Klarcię, przy któréj czas jakiś pani Wanda mieszkać się obowiązywała.