Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noc majowa.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karłowatych niema nic, izba gościnna psu na budę się nie zdała — ale... na to zważać nie trzeba... Hę! Macte animo!!, a ze wszystkiego najlepsze, iż w miasteczku się żyć nie będzie...”
„11 sierpnia.
Musiałem jednak z Petrowiczem do niego powrócić, aby o pierwszych pomyśleć potrzebach. Urządzić się muszę jak najskromniéj, najbiedniéj, tak, aby na wszelki przypadek nie było czego żałować, gdyby odbiedz przyszło; lecz pierwsze potrzeby życia muszą być zaspokojone.
Nikogo u siebie przyjmować nie będę, bo i stary mecenas niełatwo się porusza, ale łóżka, stołka, stołu i garnka mi potrzeba.
Stręczą mi już starą babę do gotowania. Wszystko to niczém przy daleko trudniejszém wyekwipowaniu gospodarstwa. Nabyłem wprawdzie jakiś remanent miejscowy, lecz tak znędzniały, lichy i mały, że z nim nic począć nie można.
Jakób choć stary i bezsilny, byłby mi pomocą wielką, a nie wiem gdzie go mam szukać i czy on potrafi mnie znaleźć. Musiałem dziadowi siedzącemu pod katedrą polecić, aby jeźli się Jakób zjawi, posłał go do Olsz... Żebrak nic się w tém,