Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ze wzrokiem bez wyrazu, obrazkiem się wypiętnowały mu na duszy...? Tamtéj głos brzmiał mu w uszach, téj twarzyczka stała przed oczyma...
I znowu pary stanęły do tańca, a muzyka na chwilę przerwana, brzmiała weselem...


∗             ∗

Chmurny ranek powoli rozświecał niebiosa... księżyc bledniejąc spuszczał się nad lasy, nad bagnami i polami w nizinach stały opary z wczorajszéj burzy... na wsiach budzili się ludzie i piały koguty zwołując do pracy — w pałacu brzmiała jeszcze muzyka i ostatni mazur dogorywał. Hrabina znużona nieco siedziała w krześle zamyślona, a panna Róża napróżno starała się ją namówić do spoczynku, chciała doczekać odjazdu dwóch niebezpiecznych istot, które na spokój serca biednego Zdzisia czyhały. Stasia pogubiwszy dużo bławatków, jeszcze przelatywała salę nieznużona, ożywiona więcéj może, niż z wieczora... Elsa także nie dała się ojcu wyrwać i wywieść choć kilka razy Hela i on starali się ją wyprowadzić... Oczka jéj tak chłodno a ostro patrzały, jak gdy pierwszy raz wchodziła na salę — utrzymywała, że nie była wcale zmęczona i leciuchno motylem unosiła się nad posadzką. Wielu starszych po cichu nocą opuściło Samobory, kapitan tylko siedział dla córki. Przybiegała ona ku niemu często ofiarując się jechać już dla niego, ale