Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/751

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Program tego dnia właśnie na wieczów przeznaczał widowisko w jednym z teatrów. — Między innemi zapowiedziane były: „Odludki i poeta“... Kapitan instynktowo się uląkł czegoś i chciał zmienić widowisko, ale kobiety mocno przy niém obstawały... Panna Stanisława szczególniéj żądna była teatru, który ją żywo zajmował. Porowski Pana Boga po cichu prosił, ażeby się nie spotkali na scenie z p. Edgarem Szmatą.
Rad nie rad pojechał z innymi. Miejsca nie bardzo były zajęte, usiedli więc całą gromadą na pierwszych. Maleńka scena tuż była przed nimi...
Pierwsza sztuczka tłumaczona z francuskiego uśmieszyła wielce towarzystwo, grana była wcale dobrze i powszechnie się podobała. Po niéj szły „Odludki i poeta“...
Kapitan siedział przy córce... Trwożył się w początkach niezmiernie, lecz gdy pierwsze Lever du rideau, przeszło szczęśliwie, powiedział sobie, iż teatrzyków jest kilka i trzebaby było chyba prawdziwego nieszczęścia, ażeby się koniecznie spotkać mieli tu ze Zdzisławem, o którym córce ani wspomniał...
Tylko co się sztuka rozpoczęła i poeta wyszedł na scenę, gdy pomimo pewnéj zmiany umyślnéj w rysach twarzy, kapitan poznał w nim hrabiego. Spojrzał na córkę... Dźwięk jego głosu posłyszawszy, Stasia porwała się z siedzenia, załamała