Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/594

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzyła w opiekę hrabiemu, czyniła położenie jego stokroć przykrzejszém jeszcze...
Listu nie było żadnego... Herminia zrazu namawiająca męża na wieś, przestała go przynaglać. Należało doczekać wiadomości od Alfa i z nim raz skończyć, otwarcie mu objawiając co go czekało...
Lecz dni i tygodnie upływały, a Robert’a i wieści od niego nie było.
Nadchodziła wiosna, mieszkanie w mieście stawało się coraz mniéj znośném. Profesor Puciata, który był i dla córki i dla zięcia codzień czulszym, nie mogąc ich na wieś wyprawić, uczynił im niespodziankę, — najął w Thiergartenie piękną willę i jednego wieczoru zawiózł ich tam, śmiejąc się niezmiernie, gdy się znaleźli wśród zielonego ogródka, wśród kwiatów i wygódek, które dla nich przysposobił...
Mieszkanie to było jakby stworzone dla szczęśliwych nowożeńców. Domek maleńki akacyami ocieniony, obwieszany bluszczami, z wodotryskiem szemrzącym przed gankiem, z rabatami przepysznych kwiatów, z ogródkiem, pełnym drzew, woni i tajemniczych zakątków dla spoczynku.
Budowniczy, który go stawił dla siebie, zmuszony był oddalając się nająć to cacko, i opuścił je ze łzami... Herminia przyrzekła zachować wszystko w największym porządku i świeżości... Cieszyła się tém gniazdkiem dla siebie, a więcéj jeszcze dla Zdzisława, spodziewając się, że w niém