Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiązała te różnego wykształcenia warstwy, należące do wieków wielu, w całość mniéj więcéj spójną... Przymus wyższego wykształcenia dzisiejszy jeszcze nie przeszedł był równając w istocie jedną przynajmniéj powierzchownością, jeśli nie jedną wartością części składowych. Salony też wyglądały osobliwie i charakterystycznie, bo w nich z prawem obywatelstwa stała kapota szara obok aksamitów, i suknia prababki od święta, dobyta z sepetu, obok świeżuchnych koronek brabanckich, opalone twarze i ręce obok białych i wypieszczonych, oblicza surowe i zmęczone obok wesołych i promiennych... niekształtne postacie złamane pracą powszednią obok swobodnych i wykarmionych próżnowaniem... Mieszało się to i zlewało w piękny fantazyą obraz... dobierały się z tych cząstek grupy osobliwsze, jakichby artysta pozazdrościł. Wesołość i ożywienie panowały wszędzie. Hrabina uprzejmie zajmowała się paniami, prezes starszyzną męzką, Zdziś młodzieżą, profesor pełnił służbę adjutanta przy wszystkich wodzach na przemiany. Jeśli obowiązki gospodyni sprowadzały na chwilę pannę Różę do salonu — widać było jak całe sąsiedztwo wielkie dla niéj miało poszanowanie i cześć dla znaczenia w Samoborach; cisnęli się wszyscy dla przywitania, przypomnienia, choćby dla pokłonu zdaleka. Panna Paklewska z pewném zadowoleniem przyjmowała te hołdy, a względem niektórych stawiła się nawet z protekcyonalną jakąś dobrodusznością. Znać téż w niéj