Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/548

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziłam, że się zechce uważać za żonę Alfa... że głupie jakieś poszanowanie form... nie stanie na drodze... Roiłam raj dla mojego biednego chłopca, a wprowadziłam go do prawdziwego piekła.
Milczał hrabia.
— Co dla mnie to przynajmniéj czyściec zgotowaliście — rzekł z cicha...
— Ale to tak trwać nie może! dodała pani Robert’owa... Ja sądzę, że sposób jest na to...
— Jaki? spytał hrabia...
— Jestem wprawdzie trochę słaba, cicho odezwała się Laura — ale dla Alfa poświęcić się potrafię... Zresztą powietrze Włoch to chwilowe cierpienie musi wyleczyć...
Zdzisław stał spoglądając na nią...
— Po co mamy siedzieć w San Remo?... Nic jéj nie mówiąc, potajemnie wybierzemy się z tobą, gdzie chcesz, do Florencyi, do Rzymu, do Neapolu... Alfa zostawimy z nią samego... To ją zmusi wreszcie być dla niego inną.
Niepostrzeżenie prawie Zdzisław drgnął.
— To nie może być — rzekł stanowczo.
— Jakto? dla czego? nie może? gwałtownie wy buchnęła pani Robert’owa...
— Herminiaby mi téj zdrady nie przebaczyła, bo jéj musiałem dać słowo, że do rozwodu jéj saméj nie porzucę...
— Dałeś jéj słowo na to? Kiedy?
— W dniu ślubu.