Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/529

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zawsze za oszczędnością, ale podróż w ciągu miodowych miesięcy... to trudno! ma swoje prawa... Trzeba żyć honeste, to są w życiu chwile jedyne...
Zdzisław nie wiedział co mówić... zmieszany, poprawiał ubranie i włosy.
— Zaraz po wieczerzy macie jechać? nie prawdaż? tak chce zwyczaj... dosyć śmieszny! Szczęście po gościńcach rozpraszać, wspomnienia jego po karczmach zostawiać... Ja was już na koléj nie odprowadzę — nie mogę... Udaję mężnego, ale po Mini płakać będę... Dom pustką zostanie... To dziecię życie mu dawało...
Ujął rękę Zdzisława.
— Bądź dobrym dla niéj — rzekł wzruszony: to dusza czysta, szlachetna, do wszystkiego pięknego i dobrego zdolna... to kobieta stworzona na towarzyszkę człowieka, jak wy mój hrabio, wychowanego w czci cnoty i prawdy, w tradycyach poczciwości i zacności. Kochałeś ją — kochasz, ale jéj nie znasz... późniéj żyjąc, patrząc, zaglądając w głąb téj duszy, zobaczysz na dnie jéj skarby... Cóż ten wdzięk twarzy znaczy, przy tém, co on okrywa!
Nie mówię wyrazów próżnych... zobaczysz...
Puciata wstał, bo mu oczy łzami zachodziły, ścisnął rękę zięcia.
— Muszę bawić gości... ale po co dziś ci goście?? Tak chce zwyczaj...
W opróżnionych dwóch pokojach zastawione były stoły do wieczerzy.... W sieni pomieszczono