Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wał się sprzyjać Alfkowi, postanowiono u panny von Röttler ułatwiać młodéj parze swobodniejsze schadzki.
Stara panna z razu się nieco wahała jakoś, ale wprędce dała przekonać, że w tém nic złego być nie mogło, że młodzi ludzie widywać się mieli przy świadkach... Weszła więc do spisku, ujęta grzecznościami natarczywemi pani Robert’owéj, i przyrzekła ściągać do siebie pannę Herminię.
Cieszono się z tego, jak ze zwycięztwa, matka ściskała i całowała syna, promieniejąc radością.
— Widzisz, rzekła — i ja się tu na coś przydałam... a ten nudziarz, pedant stary, gdy mu córkę rozkochasz śmiertelnie, będzie ci ją dać musiał...
Zdzisław ani pochwalał, ani się sprzeciwiał, milczał.
Alf zdawał się być pewnym przywiązania pięknéj panny, chociaż ściśle badany przez matkę, chcącą wiedzieć o najmniejszym szczególe, na dowód skłonności panny Herminii nic tak bardzo przekonywającego przytoczyć nie mógł.
Wkrótce jakoś potém oznaczony termin na przenosiny hrabiego nadszedł, usiłował się jeszcze wymówić, lecz Alf go ściskał, sama pani natarczywie zmuszała, aby dotrzymał słowa, i hrabia, rad nie rad musiał mieszkanie swe pierwsze pożegnać. Bez wiedzy jego urządzono mu dwa pokoje przytykające