Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/333

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Alfons tymczasem biegał dokoła stołu, i wesół zajmował się herbatą...
W chwilę potém toczyła się wesoła rozmowa, jak między dawno i poufale znajomymi. Zdziś był zdziwiony mocno, dowiadując się, że matka Alfonsa wiedziała już o jego miłości dla Herminii i bawiła się nią, nie upatrując w niéj żadnego niebezpieczeństwa dla syna.
Całując go w czoło, prześladowała Herminią i wywoływała rumieniec na lica uszczęśliwionego chłopaka.
— Mój poczciwy Alf nie ma dla mnie tajemnic, mówiła patrząc na Zdzisia, on wie, że ja młodość rozumiem... Któż się nie kochał w młodości? mój Boże... Takem ciekawa wybrankę Alfa zobaczyć...
— Nie powstydzę się jéj! szepnął syn po cichu..
Snadź z listów i dziennika, który jéj posyłał, musiała téż wiedzieć o losie i przygodach Zdzisława, napomknęła bowiem z ubolewaniem coś zdala o Elsie... oczyma badając hrabiego.
— Zapomnij pan o niéj — odezwała się wdzięcząc. Miłość to nie mogła być bardzo silna... bo trwała krótko, bo to było dziecko... a zresztą... hrabia znajdziesz łatwo serce, co go ocenić potrafi...
To śmiałe potrącanie o przedmioty, których się zwykle przy pierwszéj rozmowie nie tyka — było