Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Niebieskie migdały.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śmiejąc i jęcząc. Związanie ręki i zwykłe lekarstwa kobiece, najmniejszego nie czyniły skutku. Wyrazy, które się z jéj ust wyrywały — były niezrozumiałe, stan ten nie dozwalał na chwilę opuścić jéj, a co chwila do drzwi pukano, wywołać chcąc pannę Różę...
Spuściwszy na Opatrzność wszystko... musiała przy hrabinie pozostać. Co się działo z ratowaniem mienia myśleć nie było podobna — wysłała służącą oznajmując, że odejść nie może...
W istocie nie było już co czynić, bo nim wozy ruszyły od folwarku z pozbieranemi cenniejszemi rzeczami, nadjechał urzędnik z miasteczka z poleceniem dozorowania, aby nic nie tknięto z pałacu i zabudowań jego. Wozy wstrzymane zostały.
Kapitan napróżno uciekał się do rozmaitych środków, ażeby choć to co stało gotowe uratować, zbyt wielu było świadków, sprawa zbyt jawna, ażeby się co zrobić dało... Opieczętowano rzeczy natychmiast. Tak wszystkie zabiegi prezesa w niwecz obrócone zostały. Porowski nie miał już tu co robić, w milczeniu konia kazał sobie podać i pojechał...
Dzień był jasny gdy przed Wólką stanął. W oknie otwartém siedziała Stasia i wybiegła naprzeciw niego... patrząc mu w oczy... Smutném wejrzeniem przywitał ją ojciec ściskając...
— Nie mogłem uratować nic — rzekł, już areszt położono... wozy nie były gotowe, spó-