Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad modrym Dunajem.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muję. To mówiąc skłonił się, pan Eustachy dobywał z za kontusza piórka i zaczynał operacyę poobiednię z zębami; patrzał w milczeniu, objętnie na mówiącego, (który się pod koniec rozgorączkował) i nie śpieszył z odpowiedzią.
— Nie mam nic przeciwko staraniu pańskiemu — począł w końcu bardzo powoli i ciągle coś wypluwając, aby mieć czas do namysłu — nic a nic, kochany panie Paschalski, co się zowie, nic, owszem.... dla czegożby starać się nie miał? Ja, co się tyczy wpływu mojego.... możesz pan być pewnym, użyję go, chętnie.... nawet bez żadnych, żadnych widoków.
— O! o! — zawołał Paschalski rękami wyrzucając.
— Ale tak, bez żadnych widoków — ciągnął dalej wolno pan Eustachy — tylko, kochany panie Paschalski, chociaż jestem rodzonym Modesta bratem, zdaje mi się, że się mylisz, przyznając mi wpływ nad nim. On jest przeciwko mnie niesłusznie uprzedzonym, ja to znoszę cierpliwie, przekona się kiedyś, przekona, jak mu życzyłem, jak mu sprzyjałem.
— Ale — impetycznie wtrącił Paschalski — co tu w bawełnę obwijać, to człowiek słabomyślny, imaginatyk... powiem otwarcie, potrzebujący kurateli.... Komuż opieka przyznaną być może, jeśli nie panu? W takim razie wpływ pański....
— Za daleko idziesz, panie Paschalski — odezwał się Eustachy — zdaje mi się, że idziesz za daleko.... Ażeby rozciągnąć nad nim kuratelę, potrzeba dowodów słabomyślności.
— A o te najłatwiej! — rozśmiał się pan Izydor.
— Sądzisz pan?
— Podjąłbym się go doprowadzić do tego, żeby się wydał ze swoją idea fixa, bo ją ma — tak jest, ma ją. Panna Aniela, przez miłość dla ojca, stara się to ukryć, ale nadaremnie.