Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwała Helma — ale lody są rozbite — ojciec wie tem.
Pan mi mówiłeś, że jesteś dobrze położonym u ministra... że w pokrewieństwie dalekiem liczysz się jenerałowi...
— Tak jest — tak! zawołał profesor.
— Zechcą oni poprzeć pana i pomódz mu?
— Jestem tego prawie pewny.
— A ja pewna jestem i panu ręczę, że pośrednictwo wysoko położonych osób, wszystko załatwić potrafi. Znam mojego ojca. — Idź i staraj się pan o to, niech przyjadą, niech nalegają... gdyby minister miał krzyżyk do ofiarowania za długie a wierne usługi ojca...
— Rozumiem — rzekł Arnheim całując ją w rękę z rozjaśnioną twarzą.
To mówiąc, narzuciła na siebie chustkę i zbiegła na dół. Tu odgrywała się scena w sypialnym pokoju radczyni, którą aż w przedsieni słychać było. Riebe wykrzykiwał:
— A! so! a so!
Córka weszła z twarzą spokojną, nie strwożona. Jeszcze drzwi za sobą nie zamknęła, gdy ojciec przypadł samym widokiem jej wzburzony.
Helma siadła w krześle, podparła się na ręku i słuchała nie odpowiadając wcale.