Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cylius przyniósł mu książek, aby sobie w pamięci trochę zaniedbaną medycynę odświeżył, a Wolski z żywem zajęciem jął się pracy, czując w niej najskuteczniejsze lekarstwo na cierpienie serca. Najpiękniejsze plany przyszłości roili z Wojtusiem, który niezmiernie był rad, że przyjaciela ocalił. Był pewny bowiem, że wlewając weń trochę odwagi przyczynił się do tego stanowczego kroku.
Postanowiono więc, że Wolski osiądzie w Lesznie lub Gnieźnie lub w któremkolwiek choćby z mniejszych miasteczek Księstwa, że sobie pozyska klientelę w sąsiedztwie, że później nabędzie domek z ogródkiem... że Lischen wychowa się pod jego okiem na pociechę ich wszystkich.
Cylius liczył się do nich...
Stary przynosił codzień w kieszeniach łakocie i fraszki a najwięcej książek z obrazkami... Sam potem ochoczo na podłodze siadał na rozesłanym kobiercu i tłumaczył je dziecku. Nieraz o swych ulubionych szachach zapomniał dla Liski. Nic nie było zabawniejszego nad widok siwowłosego wyelegantowanego człowieka, zastępującego niańkę i promieniejącego weselem... Mówił ciągle, że gdyby Lischen była do kupienia, dałby za nią połowę majątku,