Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kończył. — W głębi duszy nie bardzo wierzył, ażeby się to tak skończyć miało. Z rachubą niemiecką inne zachował sobie rzeczy pojęcie.
Wolski nimby sobie znalazł przytułek na własnej ziemi, musiał w Berlinie pozostać. Złożyło się tak szczęliwie, iż w tej samej kamienicy, w której Cylius od tak dawna mieszkał, była para meblowanych pokojów od tyłu, z oknami na ogrody, które Wolski mógł nająć i do nich się wprowadzić. — Wojtuś napisał do Poznania, aby mu niańkę przysłano, bo oba Niemki nie chcieli. Dziecina bardzo w początkach stęskniona za braćmi, za babką, za domem, powoli z żywością umysłu dzieciom właściwą oswoiła się z nowym bytem, — a tu ją pieszczono, jak nigdy nawet u babki nie było. Wolski nie mając nic do czynienia stał się niańką najtroskliwszą, i jeśli jej nie nosił na rękach, to przy niej siedział na ziemi wśród porozrzucanych zabawek.
Wojtuś, który jak wszyscy ludzie dobrego serca dzieci lubił, godzinami tu przysiadywał, bawiąc się małą i zabawiając ją. A co najważniejsza, stary Cylius przywiązał się do tej sąsiadki ze szczególną namiętnością.