Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiwano znowu z niecierpliwością — lecz i ta nic nie przyniosła. Z południa radca powiedział sobie, że zięć musi kroić na wielką spekulacyę, gdy się tak długo namyśla i nie zgłasza.
Wieczorem nadszedł pastor, który od swego partnera szachowego dowiedział się o wypadku. Człowiek to był wielce odmienny od rodziny i nieskończenie od niej wyższy wykształceniem i charakterem. Ubogi, ne dobijał się niczego więcej nad to, co miał, nie dysputował nigdy z takimi, co go zrozumieć nie mogli, nie nawracał nikogo. Natura była flegmatyczna i uspokojona.
Wchodząc do radcostwa, w milczeniu ale z uczuciem ścisnął rękę gospodyni i jednem wejrzeniem dał jej uczuć, że wiedział o wszystkiem. Radca już chciał impetycznie opowiadać, gdy pastor mu przerwał spokojnie:
— Wiem już.
Wszczęło się tedy badanie, zkąd i jak. Nie było w tem tajemnicy. Cylius mu opowiedział to a obok niego mieszkał Wolski, na krok nie odstępujący Lischen, której kupił zabawek, ażeby mogła zapomnieć trochę o domu i nie dopominać się co chwila powrotu do niego.