Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Nad Spreą.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszak prawda? to ten, który ocalił życie młodemu synowi radcy von Riebe...
Na von przyłożył przycisk i uśmiechnął się.
— W liberalnych Niemczech, — odezwał się, — z osobliwszą czcią są dla tych trzech głosek! Kto je ma szczęście posiadać z prawa natury lub dobić się prawem służebnictwa, chodzi jak indyk napuszony oddzielnym dworem od pospolitego gminu... Ja tego von znałem, gdy był początkowo Laufburszem w małym handlu, odbywając nowicyat... Powiodło mu się.
— Ale jedynaka syna podobno utracił — rzekł garbus.
— Tak — napróżno go raz Wolski z wody wydobył, zabił się z konia...
— Wolski ożenił się z jego siostrą.
— Wiem, wiem, jakżebym nie wiedział, z pastorem jego krewnym grywamy w szachy kilka razy w tydzień. Cały ten dom znam doskonale i wszystkie ich stosunki. Choć w Wolskim złapali sobie von drugie, nie chcieli go podobno i córki się wyrzekli i głodem im mrzeć dali, póki syna nie stracili... teraz będzie inaczej... Stary radca komercyjny swoje von chce przekazać potomności, pewnie więc wnuki i córkę przyjmie i ma się starać, aby im pozwolono połączyć, dwa nazwiska... będą więc