Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/501

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wał się — są w Paprockim, są, stara i dobra szlachta, ale byłem pewny, oto widzi pan (dodał ukazując seksterniczek) zanotowany krzyżyk, znak że familię miałem za wygasłą.
— W istocie, ja podobno jestem ostatnim tego nazwiska — odezwał się p. Floryan. — Małdrzyków więcej niema.
Przestał jeść szlachcic z seksterniczkiem, dobył ołówka na sznurku przyczepionego, poślinił go i zaczął notować.
— Korzystam — rzekł — z każdej zręczności, aby moje badania genealogiczne uzupełnić. Daruje mi pan... matka była z domu?
I tu rozpoczął cały szereg pytań, który na pradziadku się skończył, bo Małdrzyk dalej już sobie protoplastów nie mógł przypomnieć.
Tymczasem stygł podany szlachcicowi pekefleisz z chrzanem, do którego się wziął teraz z gorliwością podwojoną. Wywdzięczając się za genealogię Małdrzyków, opowiedział w krótkich słowach, że się zowie Albin Tadeusz ze Szczurowa Szczurowski... herbu własnego, że mu genealogowie krzywdę wyrządzili pomięszawsy z starą jego rodzinę odrębną z innymi Szczurowskimi z nieprawdziwego Szczurowa i t. d.
Oprócz tego bzika genealogicznego szlachcic nie miał w sobie nic odstręczającego, a był nieoszacowanym z tego powodu, że pamięć ludzi, nazwisk i stosunków miał niezmierną. Mieszkał