Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/486

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cych tu znaczenie i wziętość. Znanej ze swej gorliwości staruszcze we wszystkich tych domach drzwi stały otworem. Przez cały ten dzień niepokazała się już wcale, a nazajutrz też nie było jej do południa.
Przywlokła się wreszcie zmęczona, spłakana, bezsilna i tak już wyczerpana bieganiem, że kij w rękę wziąść musiała. A że kupić sobie laski nie mogła, jednego grosza żałując na nią, wzięła gdzieś prosty kołka kawałek, na którym się podpierała, i postawiła go przededrzwiami, bo do pokoju wnijść nie mógł. Dostała też ze zmęczenia zadyszki, która jej ledwie mówić dawała.
Małdrzyk, oprócz litości nad sobą, widząc w tej boleści staruszki trwogę o grosz tak nierozważnie powierzony, zapewnił ją pocichu iż da rewers formalny, i zapewnił że święty ten dług zwrócony jej zostanie.
Szląska nie mówiła nic, była pogrożona w sobie, szukała Moni, którą jej odbierano, aby jeszcze na nią popatrzeć.
Ta miłość dla niej — musiała wywołać wzajemną — dziewczę nie wiedząc o ofierze uczynionej, serdecznie się do biedaczki przywiązało, i gdyby było miało czem — podzieliłoby się z tą, którą za żebraczkę uważało.
Opuściwszy dnia tego nieszpory, Szląska do późna w kątku siedziała u Małdrzyka, patrząc na Monię. Nie odzywała się, nie przeszkadzała ni-