Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trakt, który mu na przyszłość spokojnym być dozwalał.
Jordan zawczasu był sobie wymówił pozwolenie przeprowadzenia przyjaciela w Poznańskie, na co się zgodzono — lecz zaraz po ślubie, żona poczęła powoli przekonywać go, że to poświęcenie się nowe było zupełnie zbytecznem.
Nie sprzeciwiała mu się, ale umiała tak przedstawić rzeczy, na mocy własnych danych Jordana, iż podróż ta wydawała się dla niego szkodliwą a dla Floryana niepotrzebną.
Klesz prosił Moni, Lasockiej a nawet Micia, aby mu donosili o wszystkiem. Z tych listów, zwłaszcza ostatniego, konieczność podróży się nie okazywała. Lada wolał sam być z Małdrzykiem i jego córką i sam tylko do ich wdzięczności mieć prawa.
Wprawdzie znał Księztwo o tyle tylko, że w niem parę razy po pańskich domach, trochę wina umieścił; zresztą stan jego majątkowy, duchowy, usposobienia, obyczaje, były mu obce, a jak większa część tych co długo żyli w Królestwie i prowincyach Zachodnich, z nich sądził o Poznańskiem, co go w błąd wprowadzić musiało.
Nic bowiem niej do siebie podobnego nie ma, przy zewnętrznej i pozornej podobiźnie oblicza: jak Księztwo pod wpływem niemieckiego wychowania i kultu zgniecione — i prowincye te, w któ-