Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/426

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

P. Ksawery, odebrawszy to pismo, zebrał się na odpowiedź Kleszowi, przykrą, ostrą, odtrącającą i niepozostawiającą najmniejszej nadziei zbliżenia.
Sama myśl ta żeby miał do domu swojego przyjąć jakiegoś przybłędę, może propagatora jakichś niebezpiecznych idei, któryby go naraził na zajścia z landratem — przejmowała go trwogą.
Jordan odebrawszy odpowiedź, zgryzł się mocno, zdarł ją w kawałki i słowa nie powiedział o niej przyjacielowi.
Zarazem Micio, który już niemal codzień zabiegał teraz do Małdrzyka, choć niezawsze tu Monię mógł widzieć — mając potrzebę dla swojego interesu win, jechać do Księztwa, popierał silnie myśl Klesza, aby tam szukać spoczynku i przytułku.
Ofiarował się przeprowadzać, i przez własnych znajomych i przyjacioł dopomagać. Monia także z Lasocką, obie stęknione za krajem, wyobrażając sobie że tam go znajdą, popierały całem sercem projekt Jordana.
Floryan się opierał jeszcze, chociaż nie miał nigdy siły dosyć do wytrwania w długiej opozycyi, a tu przeciwko sobie miał córkę, którą jedną na świecie kochał nad wszystko. Dla niej gotów był nawet do ofiar najprzykrzejszych dla siebie, charakterowi najmniej właściwych. Wiązał go tylko ten Paryż, do którego kilkoletnim pobytem