Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spadło to na niego jak kamień na głowę przechodnia, zmiana tak nagła poruszyła całą jego istotą, lecz widział przy sobie dziecię, nieodstępował go przyjaciel i rozwaga musiała mu też wskazywać, że położenie jego wcale się nie pogorszyło.
Skłonny z charakteru do gwałtownego ale krótkiego tylko poczucia każdej boleści, Floryan już szukał dla uspokojenia się — tego coby go pocieszyć mogło.
Klesz dnia tego nie odszedł ani na chwilę. Córka także upierała się aby noc spędzić przy ojcu, udając jakby całego zajścia nierozumiała i tłumaczyła je jakimś sporem i nieporozumieniem.
Doktór przybyły przepisał lekarstwo, głową potrząsł, nakazał spoczynek i trybem wielu w podobnych razach, dał morfinę, aby sen choć sztuczny sprowadzić.
Około północy Małdrzyk spał, a Monia z oczyma suchemi modliła się przed obrazkiem starym, N. Panny, który z domu przywiozła.


Kilka dni po katastrofie upłynęło. Floryan był spokojniejszym. Klesz niemal wszystkie pieniądze jakie miał obrócił na spłacenie dosyć znacznego długu w Marsylskim hotelu, w którym już