Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

śliczny! o kulach! kaleka. Chcesz waćpan abym mu drogę nogę strzaskał! Do tego przyjdzie — tak — bo ja tego nie zniosę, aby kobietę, której wierzyłem, która moją była i być musi, wziął mi lada kto z przed nosa.
Małdrzyk cały zczerwieniony, nie wiedział co mówić, pięść ściskał.
— Mości panie! mości panie!
— Nic nie pomoże — krzyczał napastnik — musimy się rozprawić, na życie lub śmierć. Nie ustąpię!
W tej chwili wpadła blada Perron i zobaczywszy co się działo z krzykiem padła na krzesło.
Małdrzyk stał mrucząc:
— Rozprawimy się.
— A naprzód — wrzasnął francuz dobywając z kieszeni papiery — chcę żebyś wiedział, że ja tu nie staję bez przyczyny i bez prawa. Oto są dowody że żyliśmy ze sobą jak mąż z żoną, że mam uroczyste przyrzeczenie małżeństwa.
Od tego nie ustąpię. Bić się, będę się bił — procesować się, będę procesował. Dosyć dla niej cierpiałem. Spytaj z jakich szpon ją wyrwałem, w jakiem była położeniu, co mi winna.
Przywiązałem się do tej niewdzięcznicy, cierpiałem dla niej — odegnać się nie dam... a... przywiedzie mnie do ostateczności, zabiję ciebie, zabiję ją... zabiję kto mi w drogę wlezie.
Jordan starał się go upamiętać.