Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

socka pieściła, że czuła się na siłach do dalsze podróży — a po kilku dniach nic w świecie wstrzymać ją nie potrafi — tak pragnęgnęła coprędzej widzieć ojca.
Porównywając pismo Moni w tym liście do jej dawniejszych korespondencyj, Jordan dostrzegł zmiany, która go zaniepokoiła. Pocieszał się tem że samo wzruszenie mogło wpływać na charakter. Pierwsza podróż, jej wrażenia, rozstanie z krajem, z Lasocinem, sam ten sposób w jaki się Monia wykradać musiała, na kilka dni wzięta przez sąsiadkę — wywieziona potajemnie — mogły nabawić gorączką. Charakter dziewczęcia energiczny — nie wydołał zadaniu nad siły.
Zamiast uwiadomienia o liście Floryana — Klesz, namyśliwszy się, zwierzył się z nim tylko p. Perron.
— Wiesz pani — rzekł. — Miałem wiadomość, córka Floryana już jest w drodze. Zwolna i ostrożnie przygotuj go pani do tego.
Wdowa, która niedawno tak gorąco podejmowała się zająć przybyłą — teraz się jakoś zmięszała.
— Cieszę się — rzekła — ale... sama już nie wiem, on tak jest podrażniony... lękam się tego tak pożądanego przyjazdu.
Chciałam ją wziąść zaraz do siebie, rozmyśliłam się teraz, że do mnie, jako do gospodyni, tyle różnych ludzi przychodzi. Ona do tego niena-