Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oprócz tego biedny nasz chory, grywał na bursie, z pomocą tego p. Lady.
— Nie znam go.
— Nie straciłeś pan na tem — ciągnęła dalej. Wygrywali i przegrywali, naostatku stracił co miał. Patrzajże pan na regestra. Oto co mi był winien..... Przyszło z cyrku po wypadku.
(Prędko wskazywała białym pazurkiem cyfry).
— Oto co wniósł p. Lada. Widzi pan. Lekarstwa, doktorowie, wszystko spisane do grosza... nie ma prawie długu. Oszczędziłam com mogła, lecz choremu skąpić nie godziło się.
Klesz, który słuchał i patrzał, był tak przejęty wdzięcznością i szacunkiem dla wdowy, że zapomniawszy o uprzedzeniach jakie miał przeciw niej, z zapałem rękę jej ucałował.
Perron podparta na drugiem ręku, patrzała nań smutnie.
Gdy później nieco, po drugiem widzeniu się z Florkiem i krótkiej z nim gawędce, odszedł Klesz na spoczynek — dopiero zostawiony sam sobie, mógł — ostygłszy nieco, zdać sobie sprawę z położenia i z tego do czego wobec niego był obowiązanym.
Przybył w obawie aby wdowa nie chciała korzystać z wypadku — wahał się teraz z wiarą w tę myśl i nie wiedział nawet czy ją o to godziło się posądzać. Zresztą — miałże prawo sprze-