Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Floryan nie odpowiedział nic — lecz myśl ta jak błyskawica prześlizgnęła się po jego głowie.
— Któż wie? — rzekł w duchu — zobaczymy.


Prędzej niż się spodziewał Floryan nadeszła odpowiedź Jordana, ale też inna niż ją sobie mieć życzył.
List był długi, napół żartobliwy, wpół poważny.
— „Winszuję ci — pisał Klesz — winszuję i z osłupienia wyjść nie mogę nad tym cudem. Przypisuję go nie sumieniu — ale opinii, od której chłosty trzeba się było umieć czem zasłonić.
Pamiętaj tylko, zaklinam cię, że cuda się nie powtarzają, i że daleko jest łatwiej w Paryżu sto stracić niż dziesięć zarobić.
Nazwij mnie, jeżeli chcesz despotą — nazwij gorszem czemś jeszcze.. „bij ale słuchaj“.
Pieniądze obrócić na kupienie renty, nie ruszaj ich.
Z Durandem się nie rozstawaj — zaklinam. Francuz gdy zobaczy że masz już trochę grosza, da ci lepsze warunki. Raz straciwszy stałe zajęcie, nie znajdziesz go łatwo, gdy ci go będzie potrzeba, nie dostaniesz może całkiem.
Za cud to i opiekę Bożą liczyłem że ci ry-