Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na tułactwie.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Koń, który zdawał się w czasie całej krótkiej przejażdżki zupełnie spokojnym — teraz dopiero spostrzeżono, że cały stał potem okryty.
Richard podał rękę Floryanowi.
— Tak tylko polacy jeżdżą na koniach — rzekł — nie szkolna to jazda, ale centaurów!
Miss Jenny wyciągnęła też obcisłą rękawiczką objętą, długą rączkę i porzuciwszy zupełnie Micia zajęła się Małdrzykiem.
Florek skromnie wymawiał się, że się nigdy naprawdę jeździć konno nie uczył, ale miał lat dziewięć gdy na konia siadać i z konia spadać począł. A potem — potem to już jakoś samo przyszło, że na każdym koniu usiedzieć mógł i z każdym sobie dać radę, nawet z takim tabunem, którego do lat siedmiu nikt nie miał w ręku.
Lekce to sobie ważył, gdy na dyrektorze i pięknej amazonce jazda ta dziwna, nieuczona a tak pewna siebie ogromne zrobiła wrażenie.
P. Richard gotów był już konia kupić, a Florek śmiejąc się żartem wyrwał się z tem, że dla przyjemności jeżdżenia gotów konia ujeżdżać.
Zawiązała się tym wypadkiem taka dobra znajomość między dyrektorem, miss Jenny a Florkiem, iż przy pożegnaniu musiał im dać słowo, że ich będzie odwiedzać. Mr. Richard ofiarował mu wolne wnijście do cyrku każdego czasu.
Wszystko to — nie byłoby może Małdrzyka bardzo pociągnęło do towarzystwa, które dla nie-