Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pakulska przywiozła przed dwóma laty, a panną Faustyną Sumakówną, która powracać z nią miała — różnica była tak niezmiernie wielka, że prawie nową i nieznaną zupełnie odwieźć miała do Skomorowa.
Estera, w ostatnich czasach coraz żywiej zajmując się Steńką, niegdyś protegowaną przez siebie, gdy w niej tak nadzwyczajną zmianę odkryła, była jej też wielką pomocą i pokrzepieniem.
Dawała jej rady, nie szczędziła skazówek, wymieniała ludzi znanych sobie w Wołchowiczach i okolicy, do których w ostateczności Steńka się zwrócić mogła.
— A będzie, uchowaj Boże, tak źle — mówiła jej — że już wytrzymać nie zdołasz, daj mnie znać przez ojca; gotowam sama przybiedz na ratunek.
Steńka, zwierzając się jej ze wszystkiego, nie kryła i przywiązania do młodego nauczyciela. Posłyszawszy o tem pani Landsberg, trochę się zmarszczyła. Nie powiedziała nic, lecz dobre mając serce, postarała się z nim poznać i otwarcie go spytała o to: jakie ma na przyszłość projekta i plany? Wolski, ze szczerością uczciwego człowieka, odmalował jej swe położenie. Nie miał nic, ani nawet znajomości, stosunków i poparcia; żył z niewielu zdobytych lekcyi, a główną podstawą utrzymania się dotąd, było to, co mu płaciła panna Adela.