Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dyonizy nie przekonany całkowicie, ale zachwiany, powrócił do Borucha.
Tu począł ważyć, myśleć, list czytać, medytować, wzdychać i postanowił z papierami sam jechać do Warszawy: a nuż uda mu się wyperswadować?
Wprawdzie nie wiele ufał temu, ażeby mógł wpłynąć na córkę; lecz szukał sposobności, tłómaczenia jakiegoś z tego, że — chciało mu się zobaczyć Warszawę.
Odpisał córce chłodno, oświadczając, że papiery potrzebne sam przywiezie. Zwolna oswoił się z myślą postradania tytułu. Majątek ma przecież pozostać — mówił sobie — a to grunt.
Do Warszawy przybywszy, przez dni kilka zbierał się córce czynić uwagi, zwłaszcza, iż w ten sposób Marcysi przyszłość zawiązywała. Poznawszy jednak Wolskiego, widząc, że Steńka, z energią, którą znał, w postanowieniu swem niczem się zachwiać nie da — p. Dyonizy zamilkł.
— Panu Bogu to ofiaruję! — mówił pocichu.
Z Esterą tylko, której nie mógł darować jej spoufalenia się z córką, zawsze pozostał sztywnym i zdala od niej się trzymał.
I tak pani hrabina prostą panią Wolską została.

Drezno, 1882 r.
KONIEC.