Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na Polesiu T. 2.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nadchodziła już druga rocznica śmierci hrabiego Kwiryna, i właśnie dnia tego ksiądz wikary, wziąwszy od hrabiny dyspozycye co do żałobnego obchodu — odjechał był do Wołchowicz.
Dzień, jak na późną jesień, był wyjątkowo piękny i ciepły, pajączki snuły swe nici srebrne po łąkach i krzewach, a gospodarze zapowiadali, że, pomimo to wszystko, zima rychło zawitać musi.
Dwa lata! przestrzeń znaczna czasu, a Skomorów pod nowemi rządami, powierzchownie przynajmniej tak się mało odmienił, jakgdyby w zachowaniu mu dawnej jego fiziognomii tkwiła jakaś myśl pobożna poszanowania przeszłości.
Stary dwór, wcale powierzchownie niezmieniony, nie powiększony — stał jak był, pokryty nanowo tylko, z oknami lepszemi, trochę czyściej i staranniej utrzymany. Grzęda kwiatów siedziała pod oknami, świeżo zasadzone bluszcze i wino dzikie poczynały się spinać na ściany.
Podwórze, obwiedzione prostemi drewnianemi